Korytarz.

Normalny jasny korytarz w szkole. Jedna ściana cała w oknach, a druga to drzwi do sal lekcyjnych bądź jakieś ogłoszenia, konkursy.. czy wyniki testów.

~*~

Dziewczyna weszła w korytarz i tanecznym acz wolnym krokiem ruszyła w głąb szkoły. Nie patrzyła co się dzieje za oknami, nie musiała. Nie patrzyła także jakie sale mija.
Miała jeden wyznaczony cel. Znaleźć Dyrcia, miała do niego sprawę.
Nagle się jednak zatrzymała przy jednym z szkolnych okien. Otworzyła je i wyjrzała by spojrzeć na księżyc.
-Cholera...- syknęła pod nosem. Była prawie pełnia co łączyło się z zmianami humoru. Skrzywiła się zniesmaczona na sama myśl osoby która ją wkurzy.

Kokujin spokojnym krokiem jak zwykle ubrany w elegancki garniak spacerował korytarzem. Rozmyślał sobie nad osóbką, którą porwał a potem ktoś ją wydobył... Czy to nie bezczelne? On się wysila dla jakiegoś nędznego wampirka, który kozaczy tylko swoją kosą. No ale cóż. Przyjdzie czas by znowu ją porwać, a co więcej zabić. Zatrzymał się na chwilkę obok dziewczyny i spojrzał na księżyc. Co ją tak bardzo w nim zachwyca?

Poruszyła uchem gdy tylko usłyszała kroki, ale dla pozoru odsunęła się od okna po chwili gdy owa osoba przechodziła koło okna. Niby przypadkiem wpadła na Dyrektora i niby przypadkiem upadła na tyłek.
Wszystko było tylko grą.
-Oh..Pan... pan.- przerwała w połowie bo tak naprawdę pierwszy raz widziała Dyrka od czasu przyjęcia jej do szkoły. Podniosła się samodzielnie prezentując swój mundurek. W tym bałaganie i nie ladzie było jej do twarzy.
Koszula wyciągnięta, rękawy podwinięte, a guziki nie dopięte przy biuście. A żakietu nie było, na prawym udzie dumnie prezentowała się opaska medyka.
- Co pan tu robi...- zmrużyła oczy przyglądając się mężczyźnie z dziką ciekawością.

Spojrzał na dziewczynę.
-Co ja tu robię? Hmmm... Pracuję...
To było dziwne pytanie. W końcu Vice Dyrek też człowiek nie? Skoro uczniowie mogą się tu plątać, to dlaczego on nie mógł? Przyszło mu coś do głowy.
-Właściwie... Dlaczego plątasz się tutaj wieczorami?
Jego wzrok nie schodził z roztrzepanej dziewczyny, która włóczy się po szkole. Jaki miała cel? Nie wiadomo, lecz może za chwilkę Koku odnajdzie odpowiedź.

-Aha...- chwile się przyglądała jeszcze dyrciowi jakby chciała coś wywęszyć i nagle do niej dotarło coś ważnego.- Chce mieć własny gabinet... i trzeba dokupić pare rzeczy, takich jak... BANDAŻE.- powiedziała ze słodkim uśmiechem ale oczy wcale nie przypominały słodkich.
-Nie plącze się? - odparła z lekkim zapytaniem i wróciła ponownie do wizerunku słodkiej debilki.- Szukam osoby której by mogła... pomóc.- wyszczerzyła dumnie swoje wilcze kiełki jakby miała być to jakaś aluzja.
-Czemu tak dawno Cię nie widziałam... - mruknęła przechodząc nagle na ty.
Zbliżyła się do Koku.-Hm???

Stał spokojnie z pokerową twarzą przyglądając się dziewczynie... Własny gabinet? No cóż ona od niego wymaga. Nie za dużo?
-Pomyślę nad tym.
Odpowiedział na jej pierwsze pytanie, teraz przyszedł czas na drugie.
-Czy ty mnie w ogóle widziałaś?
Ahh... Tyle młodych twarzy codziennie przemija przed jego oczyma. Skąd ma zapamiętać pojedynczą osobę. Oczywiście próbuje minąć się z prawdą bo nie powie jej, że porywał ludzi nie?

Przewróciła oczami, i złapała się za oczy. Pomasowała skroń i wreszcie spojrzała na niego.
-Wiesz że jestem lekarzem? Czyli, jako osoba która pomaga medycznie uczniom powinna mieć jakieś przywileje? I proszę o tym nie myśleć tylko dać mi do pokoju kolo gabinetu lekarskiego.- powiedziała troszkę szorstko i oparła się o parapet wpatrując się w srebra tarcze księżyca. Jaka szkoda że był dziś taki intensywny, przez księżyc wszystkie gwiazdy się pochowały.
Przeniosła leniwy wzrok na Dyrka.
- Nie. Ale po ubrani, wyglądzie i zapachu dochodzę do wniosku że jest Pan kimś ważny więc... niech pan ruszy swoimi wtykami a ja zadbam by każdy tutaj nie cierpiał.. za bardzo. Może Ty skusisz się na medyczny masaż.- przechyliła głowę na bok, na jej oczy opadła brązowa grzywka przysłaniając zielone oczy.
-To jak?

Po wyglądzie Koku nie wywnioskowałby, że jest lekarką. Co prawda, słyszał gdzieś, że jest młoda, ale mu bardziej pasowałaby na uczennice. Dziewczyna prawie na niego nie nakrzyczała... Dopiero teraz przyszło mu do głowy, że rzeczywiście brakuje tu jej gabinetu.
-Myślę, że da się coś zrobić. A co do dokupienia rzeczy, to nie ma problemu.
Szkoła dysponowała dość pokaźnymi funduszami, więc stworzenie takiego miejsca pracy dla lekarki, jak i wykupienie tych drobiazgów to nie problem. Teraz sprawa masażu... Nie powinien, ale nie dawno nie spał, oraz jeszcze nie odpoczywał po walce... Po dość długim namyśle odpowiedział.
-Niech będzie co do tego masażu.
Odparł po czym jego wzrok znowu pokierował się na księżyc.

Jej reakcja musiała być śmieszna bo gdy on się zgodził ona przechyliła głowę jeszcze bardziej w bok, a na jej ustach nie widniał uśmiech ale lekki szok. Była tak zadowolona z siebie że niemal rzuciła sie na Vice i zaczęła go przytulać. Jak...jak 12 latka?
Tak pełnia była dziwnym zjawiskiem, zwłaszcza w jej przypadku. Gdy ochłonęła odskoczyła od mężczyzny jak poparzona krzywiąc się.
-Eee.... Ta, dziękuje.- nie spuściła wzroku, była zbyt dumna na to by robić coś takiego. Splotła dłonie pod piersiami.
- Masaż...w twoim pokoju.- odparła beznamiętnie.- W ogóle jam masz na imię?

Dziewczyna rzuciła się na Koku, nie powie, że mu się to nie podobało. Na jego twarzy widniał lekki uśmiech, co rzadko się zdarza. Musiałby ją zaprowadzić do tajemniczej rezydencji jego rodziny. Na szczęście dziwne rzeczy są tylko w piwnicach.
-Niech będzie. Chodźmy.
Ruszył z dziewczyną w głąb korytarza.
-Na imię mi Kokujin...

z/t x2